Przeżyłam ostatnio coś mistycznego.
Misterium Męki Pańskiej na Warszawskim Służewcu.
Jednak od tej drugiej strony, jako statystka- Izraelitka zagubiona gdzieś w tłumie. Razem z innymi krzyczałam "Hosanna! Hosanna Synowi Dawidowemu!", "Nie jego, uwolnij Barabasza!" oraz "Na krzyż! Ukrzyżuj Go!"
Idąc Drogą Krzyżową na Golgotę nagle przeszedł mnie zimny dreszcz.. Uświadomiłam sobie, że wcale nie muszę być statystką w Misterium Męki Pańskiej, by krzyczeć: "Na krzyż!".. Robię to codziennie, gdy świadomie wybieram to, co oddala mnie od Chrystusa, gdy wybieram "mniejsze zło", zaniedbuje dobro. I różnica dwóch tysięcy lat absolutnie nie robi różnicy.
Proszę, miejmy świadomość jak każdy nas grzech rani samego Boga. Nigdy nie mogę pojąć jak bardzo stał się On bezbronny, kiedy chodzi o miłość człowieka. Dał nam wolność, nie chce nas do niczego zmuszać...
Kiedyś słyszałam pewną historię. Podczas II wojny światowej jeden z hitlerowców skierował pistolet do kobiety. W momencie wystrzału podbiegł jednak jej syn, kula trafiła chłopca, zginął na miejscu. Matka cudem przeżyła. Jej dziecko oddało z nią życie. Po tym tragicznym wydarzeniu wiedziała, że nie może żyć tak jak wtedy, nie teraz, gdy ktoś za nią umarł. Miała w sobie głęboką świadomość, że nie może w żaden sposób zmarnować swojego życia, ale MUSI uczynić je wartościowym- jej dziecko zapłaciło za to swoją krwią.
Jezus tak samo oddał Swoje życie za Ciebie. Czy czynisz je z każdym dniem piękniejszym? Traktujesz je jako dar?
"Niesłychana to jest dobroć,
Za kogo na krzyżu umrzeć,
Któż to może dzisiaj zdziałać,
Za kogo swoją duszę dać?
Sam to Pan Jezus wykonał,
Bo nas wiernie umiłował."