czwartek, 8 marca 2012

Jesteśmy genialne! (tylko dla dam)


Na Jasną Górę przyszedł kiedyś pewien mężczyzna i poprosił o spowiedź, po dwudziestu latach. „Co się stało, że dziś właśnie postanowiłeś się wyspowiadać?” – pyta spowiednik. „Jechałem w jednym przedziale z młodą dziewczyną. Otaksowałem ją oczyma jak wszystkie inne kobiety. Czytała książkę, raz popatrzyła na mnie. Wysiadając jeszcze raz podniosła oczy. l więcej nic. Nie powiedziała ani słowa, nagle poczułem się taki brudny, taki strasznie zły, że wysiadłem z pociągu i przyszedłem tutaj. Proszę mi pomóc, Ojcze, dobrze się wyspowiadać, bo sam pewnie nie potrafię”.

Jan Paweł II nazwał to „kobiecym geniuszem”. Im bardziej kobieta troszczy się o swoją kobiecość, docenia ją, rozwija tym większe dzieją się cuda. Nie musi nic mówić, a samą swoją postawą i obecnością przemienia ludzi wokół siebie. Jest jak flakonik świeżej, źródlanej wody w upalny dzień…




Kochana, mam nadzieję, że odkryłaś w sobie ten „geniusz” oraz cieszysz się swoją kobiecością nie tylko od święta; kiedy Twój tata, brat, chłopak albo kolega z pracy 8. marca wręcza Ci czerwonego tulipana. Chciałabym się podzielić z Tobą czymś co odkryłam jakiś czas temu; czymś co, daje mi niesamowitą radość i poczucie dumy z faktu bycia kobietą. Pokochałam Maryję. Zachwyciłam się Nią, a Ona jak dobra Przyjaciółka wzięła mnie za rękę i zabrała w podróż do pełni kobiecości. Uczy mnie jak być piękną, delikatną, czujną, kochającą, pomocną, dostrzegającą, wrażliwą… Pokazuje jak kochać Jej Syna i ludzi, których Pan stawia obok mnie. Im bardziej zażyła relacja, tym większa radość! Jak ją poznać? Jest wiele dróg. Ja lubię różaniec. Tam Maryja uczy mnie cierpliwości i wielkiego zaufania w moc wszechmogącego Boga. Otwieram też często fragment Ewangelii św. Łukasza o zwiastowaniu i zachwycam się Jej „fiat”wypowiedzianym do Archanioła. Czasem wracając do domu śpiewam pod nosem „Magnificat”, bo jakoś z Nią łatwiej mi wielbić Pana. Nauczyłam się modlitwy św. Bernarda, bo gdy czytam, że „nie opuści Ona tego, kto Jej pomocy wzywa, Jej ratunku czeka” przechodzą mnie po plecach ciarki. A gdy otworzę rano oczy oddaję się pod Jej obronę, Świętej Bożej Rodzicielki. Na biurku wśród zdjęć rodziny i Przyjaciół jest też miejsce dla Niej. Nie raz, gdy brak sił, uśmiechu, spogląda na mnie ciepłym, matczynym spojrzeniem i… jest lepiej.

Kochana! Nie bój się wołać „Maryjo, wzorze kobiecości módl się za nami!”. Daj się Jej poprowadzić. Dojrzewaj razem z Nią, a zobaczysz jakie będą dziać się cuda. Nie tylko w marcu. Pamiętaj, jesteśmy naprawdę genialne!


wtorek, 6 marca 2012

All You need is love!



Modlitwa, post, jałmużna… Szczególnie mocno przypominamy sobie o nich w Wielkim Poście. To takie małe drogowskazy, które mają nam pomóc dojść w wielkanocny poranek do pustego grobu Pańskiego, żeby tam zaśpiewać „alleluja!”.

O co jednak tak naprawdę chodzi w tym wielkopostnym trio? Czy nagle mam odmawiać trzy różańce dziennie, co piątek jeść tylko chleb i pić wodę, a połowę pensji oddać na „Caritas”? Może i tak… Ale sens jest ukryty głębiej… Te trzy: modlitwę, post i jałmużnę łączy…. miłość.



Modlę się, by bardziej okazać swoją miłość do Boga.
Poszczę, bo z miłości chcę złączyć się z Chrystusem w kalwaryjskiej męce.
Oddaję swój czas, siebie, pieniądze, ponieważ chcę być wrażliwsza na drugiego, który jest obok mnie. Chcę go mocniej kochać.

Nie zapędźmy się w tym wszystkim.  W Wielkim Poście nie chodzi o rozdzieranie szat i przybieranie posępnej miny. Mamy po prostu mocniej kochać. Gdy kochamy nasze oczy są jaśniejsze, radośniejsze. Łatwiej wtedy będzie dostrzec zmartwychwstałego Jezusa. 

sobota, 3 marca 2012

Nie psiocz na swój krzyż...


Smuci nas, gdy coś nie idzie zgodnie z planem. Złościmy się, kiedy kolejny raz coś się nam nie udaje. Irytują nas nasze słabości. Tracimy siły do trudnych relacji z bliskimi. 

Nie lubimy nieść swoich krzyży... 

Często protestujemy. Uciekamy i szukamy łatwiejszej drogi.

Stop! 

A gdyby spojrzeć na to z drugiej strony? Gdyby w tym wszystkim, co trudne zauważyć wielką łaskę od Boga? Okazuje się, że oto to, z czym nie dajemy sobie rady, uświęca nas. Pokorniejmy się. Schylamy się niżej. Szukamy Bożej pomocy. 

Nie psioczmy na nasze krzyże, szczególnie te codzienne. Może to właśnie trudy ich dźwigania będą naszą jedyną przepustką do nieba?

Ucałujmy krzyż. 
On uświęca.