Na Jasną Górę przyszedł kiedyś pewien mężczyzna i poprosił o spowiedź, po dwudziestu latach. „Co się stało, że dziś właśnie postanowiłeś się wyspowiadać?” – pyta spowiednik. „Jechałem w jednym przedziale z młodą dziewczyną. Otaksowałem ją oczyma jak wszystkie inne kobiety. Czytała książkę, raz popatrzyła na mnie. Wysiadając jeszcze raz podniosła oczy. l więcej nic. Nie powiedziała ani słowa, nagle poczułem się taki brudny, taki strasznie zły, że wysiadłem z pociągu i przyszedłem tutaj. Proszę mi pomóc, Ojcze, dobrze się wyspowiadać, bo sam pewnie nie potrafię”.
Jan Paweł II nazwał to „kobiecym geniuszem”. Im bardziej kobieta troszczy się o swoją kobiecość, docenia ją, rozwija tym większe dzieją się cuda. Nie musi nic mówić, a samą swoją postawą i obecnością przemienia ludzi wokół siebie. Jest jak flakonik świeżej, źródlanej wody w upalny dzień…
Kochana, mam nadzieję, że odkryłaś w sobie ten „geniusz” oraz cieszysz się swoją kobiecością nie tylko od święta; kiedy Twój tata, brat, chłopak albo kolega z pracy 8. marca wręcza Ci czerwonego tulipana. Chciałabym się podzielić z Tobą czymś co odkryłam jakiś czas temu; czymś co, daje mi niesamowitą radość i poczucie dumy z faktu bycia kobietą. Pokochałam Maryję. Zachwyciłam się Nią, a Ona jak dobra Przyjaciółka wzięła mnie za rękę i zabrała w podróż do pełni kobiecości. Uczy mnie jak być piękną, delikatną, czujną, kochającą, pomocną, dostrzegającą, wrażliwą… Pokazuje jak kochać Jej Syna i ludzi, których Pan stawia obok mnie. Im bardziej zażyła relacja, tym większa radość! Jak ją poznać? Jest wiele dróg. Ja lubię różaniec. Tam Maryja uczy mnie cierpliwości i wielkiego zaufania w moc wszechmogącego Boga. Otwieram też często fragment Ewangelii św. Łukasza o zwiastowaniu i zachwycam się Jej „fiat”wypowiedzianym do Archanioła. Czasem wracając do domu śpiewam pod nosem „Magnificat”, bo jakoś z Nią łatwiej mi wielbić Pana. Nauczyłam się modlitwy św. Bernarda, bo gdy czytam, że „nie opuści Ona tego, kto Jej pomocy wzywa, Jej ratunku czeka” przechodzą mnie po plecach ciarki. A gdy otworzę rano oczy oddaję się pod Jej obronę, Świętej Bożej Rodzicielki. Na biurku wśród zdjęć rodziny i Przyjaciół jest też miejsce dla Niej. Nie raz, gdy brak sił, uśmiechu, spogląda na mnie ciepłym, matczynym spojrzeniem i… jest lepiej.
Kochana! Nie bój się wołać „Maryjo, wzorze kobiecości módl się za nami!”. Daj się Jej poprowadzić. Dojrzewaj razem z Nią, a zobaczysz jakie będą dziać się cuda. Nie tylko w marcu. Pamiętaj, jesteśmy naprawdę genialne!