sobota, 28 sierpnia 2010

Mam talent! :)


Nie mogę nadziwić się zaufaniem, jakim Pan Bóg obdarza człowieka. Jak mówi dzisiejsza przypowieść nam, swoim sługom "przekazuje majątek". Każdemu według zdolności wyznacza odpowiednią ilość talentów- pięć, dwa, jeden.

Każdemu. 
Tobie również.. :)

"Nic nie potrafię. 
 Nie nauczę się. 
 Nigdy sobie z tym nie poradzę." 

Jak często to słyszysz? Ja za często. 

Pamiętam. Na warsztatach z panią Joasią Sałajczyk, konsultantką ds. rozwoju talentów i osobowości na pytanie: kto zna swoje mocne strony, w górę ręce podniosło może 3 osoby na 40 (!). 
To zdecydowanie za mało. 

"Bojąc się, więc poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi."
Mt 25, 25

A jak Ty głęboko zakopałeś/aś swoje talenty? Pewnie tkwią gdzieś głęboko pod grubą warstwą ziemi, która zwie się niepewność,  lenistwo, strach... i tak dalej, i tak dalej...

Doszłam do wniosku, że ludzie zapominają, że ich rozwój, poznawanie samych siebie, doskonalenie się w Miłości do Boga i bliźniego to nie nasza dobra wola, ale OBOWIĄZEK

Myślę, że niestety powodem zamkniętych drzwi do Królestwa Niebieskiego dla wielu ludzi może być właśnie ten paraliżujący lęk, który towarzyszył również i jednemu ze sług z przypowieści. A przecież nie może on być silniejszy od naszego zaufania do Chrystusa! On wyswobodził nas ku wolności. Również wolności od jakiejkolwiek trwogi naszego serca.

Życzę i Tobie, Czytelniku i sobie, by nigdy nie zabrakło nam odwagi, by iść i majątek otrzymany od naszego Pana "puścić w obrót" zyskawszy drugie tyle. 

Znalazłam taki oto przepis gdzieś w sieci :)
Powodzenia!




















PS By nie pozostać gołosłowną i od razu Kochany Czytelniku dać Ci łopatę do odkopywania Twoich talentów,  polecam odwiedzić stronę Mistrzowskiej Akademii Miłości. I tam posłuchać inspirujących spotkań, audycji, zapoznać się z wyjątkowo ciekawymi artykułami, przeczytać polecane książki...
Warto, uwierz!

www.akademia24.pl

Nie byłaby sobą, gdybym nie wspomniała o książce Pana Konrada Milewskiego "Niebo na ziemi". Majstersztyk.



poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Rachunek sumienia

"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, 
niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (...)."
Mt 16, 24


Co jest moim krzyżem? Czy przyjmuję go i nie uciekam od niego?

By kogoś naśladować trzeba bardzo dobrze go znać, wiedzieć na czym mu zależy, jak postępuje..

"niech Mnie naśladuje..."

Na ile znam Jezusa, by go naśladować?
Czy robię cokolwiek, by Go poznać?



PS Za to, że tak mało ostatnio mi do szczęścia potrzeba - cichy listek kończyny, kawałek błękitu nieba, poranna rosa na stopach, trzy minuty świętej ciszy - dziękuję :)

sobota, 7 sierpnia 2010

Do nieba bez butów, plecaka i chleba... idziemy do nieba!


Jest taki czas w roku, kiedy masz okazję do tego, by nauczyć się cieszyć z najmniejszej, drobnej rzeczy.. Kubek ciepłej herbaty, kubek zupy, miska wody i kawałek ziemi, by rozbić namiot. 

Jest taki czas w roku, kiedy możesz zachwycić się tym ilu serdecznych ludzi jest na świecie.. bo oto każdy dzieli się tym, co ma.. Mam wodę, podzielę się nią. Mam jabłka w sadzie, podzielę się nimi. Mam chleb i słoiki dżemu, zrobię wam kanapki. Mam czas, więc pomogę przygotować dla was obiad.

Jest taki czas w roku, gdy wstajesz razem ze słońcem.. I uczysz się, że każdy wschód słońca zapowiada Chrystusa..

Jest taki czas w roku, kiedy możesz poznać drugiego człowieka takim, jakim jest naprawdę. Widzisz jak zachowuje się, gdy jest kompletnie zmęczony, radosny.. To ten czas, gdy dowiadujesz się kto jest tak naprawdę prawdziwym przyjacielem.. 

Jest taki czas w roku, kiedy każdy krok, który szczególnie wieczorem trudniej jest wykonać, staje się modlitwą..

Jest taki czas w roku, kiedy możesz uciec od miejskiego zgiełku i nacieszyć się pełnymi uroku i spokoju łąkami, lasami i polami.. 

Jest taki czas w roku, kiedy całe swoje życie i wszelkie trudne sprawy, jak i te, które wzbudzają radość i wdzięczność możesz oddać w mamine ręce Maryi.


PIELGRZYMKA :)

Mimo, że w tym roku mogłam pielgrzymować tylko 1, 5 dnia i tak jestem za ten czas niesamowicie wdzięczna.. To był piękny czas.

Za każdy krok, zmęczone nogi, wychodzone sandały, za Przyjaciół, za łzy, które zostały na posadzce kościoła świętej Anny, czy na starowistkistkiej drodze, za to, że umocnią one Przyjaźń, za Karolinę moją wspaniałą, za wschodzące słońce, za serdecznych ludzi, za babicki "kraj mlekiem i miodem płynący", i szymanowskie ciasto drożdżowe, pokorne, śmiejące się słoneczniki, za ciepły deszcz i piękną tęczę, za kanapki z nutellą przygotowane na starym, drewnianym wozie, za inspirujące rozmowy z Ziółkiem, za świnkę,  i "złotka" WAPM...


...i za to, że łatwiej nauczyć się węgierskiego, niż złożyć namiot Quechuy ;) 

DZIĘKUJĘ :)



wtorek, 3 sierpnia 2010

Every little thing she does is magic


Nie masz tak? (Pozdrawiam Cię w tym miejscu kochana Irminko :))

Idziesz na mszę świętą z cichym poczuciem, że dostaniesz tam super moc i nagle jak za pomocą czarodziejskiej różdżki wszystko stanie się piękne, proste i wspaniałe? 

Ech, ech, ech.

Podczas adoracji nie oczekuj, że rozwiążą się wszystkie Twoje problemy, ułożą myśli i znajdziesz receptę na wszelkie zło tego świata. Niech szukanie sensu w tym co trudne w życiu nie pochłania za dużo Twojego czasu i energii.. 

Spójrz na Krzyż, rozkoszuj się Chrystusową obecnością. 
Oddaj to Jemu, a zobaczysz, że poprowadzi to drogą najlepszą z możliwych. 

"Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego."
Łk 10, 41

Skoro jest tak, znaczy, że tak jest dobrze.. Za to dziękuję ufając, że milczenie oznacza tylko przygotowywanie większej i wspanialszej niespodzianki.. :)


Zapomniałabym jeszcze, że podziękować chcę jeszcze za:

lasecką ciszę, która jest tym rodzajem ciszy, która pobudza pragnienie do bycia lepszą.
drewnianą, pokorną kaplicę.
szelest brązowego habitu małej franciszkanki.
małą dziewczynkę z blond loczkami, jej pokorną modlitwę na klęczkach i wielki bukiet białych róż złożonych u stóp Jasnogórskiej Pani.
radosny babciny głos w telefonie i za drewnickie newsy.
zwykłe- niezwykłe ciasto, ten biszkopt z pysznym kremem, który smakuje jak w najlepszej restauracji, bo zjedzony w obecności przyjaciół.
ciocię Madzię i jej Ewinkę.
szpinakowo- Karolową prawdziwą przyjaźń.
wspólne mądre rozmowy o życiu, które zawsze pomagają ;)
najprawdziwszą radość dzieciaków latających za zwykłym, szarym gołębiem na Starówce.
spóźnione 520.
różowiutkie chmury, który dały się podziwiać z ławeczki w Łazienkach.
"Bożego paranoika".
to, że "czytał te testamenty i inne takie".
że szpinak nagle zamienił się w wieprzowinę.
stertę tostów uroczo posklejanych żółtym serem.

Ach, no i za radość Szeri (nie wiem, czy jest na świecie inny psiak, który bardziej cieszy się na mój widok ;))

I proszę Cię Panie, bym zawsze znajdowała tyle powodów do dziękowania, a może nawet jeszcze więcej...